Kiedy w grudniu 1620 roku ponad setka pielgrzymów przybiła do skały w Plymouth (obecnie w stanie Massachusetts) na pokładzie statku Mayflower, nie spodziewali się pewnie, że do wiosny dotrwa niespełna połowa z nich i to wyłącznie dzięki pomocnym Indianom z plemienia Wampanoag. Legenda głosi, że mięso z lokalnych indyków uratowało im życie. W niespełna rok po przybyciu do Ameryki, (tradycyjnie w czwarty czwartek listopada) doszło do wspólnej angielsko-indiańskiej kolacji dziękczynnej. I tak czwarty już wiek z kolei Amerykanie celebrują ten jeden z najważniejszych wieczorów w roku. Tradycyjnie na stole znajduje się gigantycznych rozmiarów indyk z sosem (gravy) i żurawiną, słodkie ziemniaki lub purée ziemniaczane, fasolka szparagowa lub marchewka i koniecznie placek dyniowy.
5-7 osób (w zależności od wagi)
indyk
3 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy
łyżeczka soli
łyżka rozmarynu, szałwii lub majeranku
farsz:
2 selery naciowe
duża cebula
6 kromek chleba (ja lubię razowy)
120 g masła
łyżka listków szałwii
½ łyżeczki soli
Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni. Indyka dokładnie myję, suszę i układam na blasze. Do malaksera wkładam wszystkie składniki farszu i miksuję do momentu, kiedy kawałki będą miały ok. 0,5 cm wielkości. Lubię czuć poszczególne składniki. Wypełniam indyka farszem, z wierzchu smaruję oliwą, nacieram sprasowanym czosnkiem, solę i okładam świeżymi ziołami. Piekę 25 minut na każde pół kilograma od czasu do czasu polewając wodą i sosem własnym.
Comments