To środek płatniczy w moich relacjach z bratem Marcinem. Kiedy zrobi mi przysługę, zawsze odpowiada: nie ma sprawy, zrobisz mi za to pasztet. A pasztet rzeczywiście jest wybitny. Tradycyjny, ale w wersji uproszczonej. Uwaga, szybko znika z półmiska!
400 g wołowego bez kości
400 g wieprzowego bez kości
400 g cielęciny
200 g boczku
300 g wątróbki cielęcej lub kurzej
400 g piersi z kurczaka
8 jajek
4 cebule
2 marchewki
2 pietruszki
1 kajzerka lub 3 kromki razowego
liść laurowy
pieprz czarny ziarnisty (garść)
gałka muszkatołowa
2 łyżki soli
masło
tarta bułka
Do dużego garnka wkładam wszystkie mięsa (poza wątróbką), obrane warzywa, liść laurowy i pieprz, zalewam całość wodą, tak aby ledwo przykrywała mięso i gotuję pod przykryciem ok. godziny. Na ostatni kwadrans wkładam wątróbkę. Garnek zdejmuję z ognia, wkładam pokrojoną bułkę, żeby wchłonęła sos z mięsa i zostawiam do ostygnięcia. Następnie miksuję całość w malakserze. W moim muszę to zrobić na dwa razy. Mój brat Marcin lubi pasztet niezbyt drobno zmielony, dlatego miksuję całość tylko kilkadziesiąt sekund. Do uzyskanej masy dodaję żółtka, sól, pieprz, gałkę muszkatołową i całość mieszam. Ubijam białka ze szczyptą soli i dodaję do masy delikatnie mieszając. Brytfanki smaruję masłem i posypuję tartą bułką i wypełniam do 2/3 masą, bo pasztet urośnie podczas pieczenia. Piekę przez godzinę w temperaturze 200 stopni C. Termoobieg lub góra/dół.
Comments